Główna » WSZYSTKIE WPISY, Wiersze

III Ogólnopolski Konkurs Poetycki Lira i Satyra nad Strugą 2024 – Wiersze laureatów Wyróżnienia

Autor: admin dnia 18 Czerwiec 2024 Brak komentarzy

Wyróżnienie  -  godło Adur

Andrzej Wróblewski (Warszawa)

Spacer zaręczonych

Wśród łąk kwiecistych w środku lata

Szli polną drogą wprost przed siebie,

Oto ich los się w jedność splatał,

Po włosach biegał wiatru grzebień.

A na jej ręku lśnił pierścionek,

Którym on wyznał jej swą miłość,

Dwa serca biły, jak natchnione,

Jakby znużenia w nich nie było.

Z góry skowronek im zanucił

Pieśń w krystaliczne strojną tony,

Wiatr się zatrzymał, nagle ucichł,

By prezent brzmiał dla narzeczonych.

A na jej ręku lśnił pierścionek,

Którym on wyznał jej swą miłość,

Dwa serca biły, jak natchnione,

Jakby znużenia w nich nie było.

Stąpali wolno skryci w łanach

Żyta strojnego w kłosów mnogość,

Ta ścieżka w szatę z traw ubrana

Stanie się życia wspólną drogą.

A na jej ręku lśnił pierścionek,

Którym on wyznał jej swą miłość,

Dwa serca biły, jak natchnione,

Jakby znużenia w nich nie było.

Z oddali słychać było dzwony

Wróżące przebieg przyszłych zdarzeń,

Niedługo parę narzeczonych

Powiedzie dywan przed ołtarze.

A na jej ręku lśnił pierścionek,

Którym on wyznał jej swą miłość,

Dwa serca biły, jak natchnione,

Jakby znużenia w nich nie było.

Tusza Marcina

We wsi Piątki mieszkał Marcin,

Co jedzeniem nie pogardził,

Trawił wszelkie losu łaski,

Schaby, szynki i kiełbaski.

Na obiadki miska flaków,

Pyzy z worka pół ziemniaków

I z prosięcia sztuka mięsa,

Wszystko łykał w wielkich kęsach.

Na desery przysmak słodki,

Raz serniki, raz szarlotki,

A za innych osób radą

Nie pogardzał czekoladą.

Wszystko piwkiem to popijał,

Rósł mu brzuch i rosła szyja,

Mało sam się przy tym ruszał,

Więc obszerna kwitła tusza.

Ogłoszono w okolicy,

Aby przyszli ochotnicy

I pobiegli poprzez wioski

Cały dystans maratoński.

Marcin zaraz nabrał chęci,

By po biegu sukces święcić,

Choć rodzina ostrzegała:

Zgubi się twa masa ciała.

Konkurenci w jednej chwili,

Jak petardy wystrzelili,

Marcin już po pierwszym kroku

Zadyszany stanął z boku.

Niech ten przykład przykrej lekcji

Nas pobudzi do refleksji,

Strzeżmy się obfitej tuszy,

By gdziekolwiek z miejsca ruszyć.

Wyróżnienie  -  godło Chrząszcz

Iwonna Buczkowska (Warszawa)

Ostatnia wojna

Kiedy ostatnia wojna

okryje kirem świat,

nie będzie wreszcie wrogów,

nie będzie nikt się bał.

Kiedy ostatni pocisk

w ostatni trafi cel,

nie będzie nikt rozpaczał

ani radował się.

Gdy puste barykady

odsłoni cichy świt,

wygranych i przegranych

już nie rozróżni nikt.

Kiedy ostatnia wojna

wyleczy z ludzi świat,

nastanie wieczny pokój…

Gdy już nie będzie nas…

Facet nieduży

To był facet w rozmiarze „S”.

Delikatny, z duszą wrażliwą.

Ale kiedy podkurzył się –

jakbyś w ogień chlusnął oliwą.

Takie chuchro, mężczyzny ćwierć –

metr sześćdziesiąt razem z beretem,

lecz jak złościć potrafił się!

Mistrz riposty. Król pointy ciętej.

Gdy się wściekał, z usteczek w mig

wystrzelały słowa jak iskry.

Gdzie miał kogoś, wyjaśniać zwykł

metaforą – bo nie klął nigdy!

Uwielbiałam, gdy wpadał szał!

Jakież wtedy słał epitety!

Trzeba przyznać, posiadał dar

do porównań – godny poety.

Gniew nań zsyłał geniuszu błysk.

Ach, ta składnia i celność słowa!

Nie raz sonet wykrzyczał mi…

Bo też w złości pięknie rymował.

Tak nam razem płynęły dni…

Coś spaliłam, coś tam rozlałam –

on się wściekał, ja z krzyków tych

pięć poczytnych tomów wydałam.

Lecz ostatnio złagodniał mi –

zero kłótni… I zero weny!

Myślę, z czego będziemy żyć,

gdy przestaną wpływać tantiemy?

I poczułam, że tak mi brak

tych point celnych, cudnych metafor…

Drzwi do świata poezji, drań,

bezpowrotnie chce mi zatrzasnąć?!

Więc mu zrzędzę, przypalam stek –

a mój mikrus milczy jak skała!

Tym spokojem tak wnerwił mnie…

że z tych nerwów wiersz napisałam.

Wyróżnienie  -  godło Jaśmina

Lidia Lewandowska-Nayar (Warszawa)

Nocna wizyta

Nocy wędrowiec zajrzał w moje okno.

Mrugnął figlarnie, jakby chciał pogadać.

On dobrze wiedział, co znaczy samotność,

więc księżyc w pełni miałam za sąsiada.

Tęsknot bezbrzeżne wylałam mu morza.

Potem popłynął spokojnie po niebie.

Poznał mej duszy zaułki, bezdroża,

czy znów zapuka, gdy będę w potrzebie?

W rydwan świetlisty sny jak rącze konie

zaprzęgłam, pragnąc tej podniebnej jazdy,

bo tylko z tobą jutrzenka tak płonie.

Tylko przy tobie świeciły tak gwiazdy.

Dnieje…błądzimy w bezkresnej przestrzeni

pod jednym niebem, a tak oddaleni.

Nie spoczniemy, czyli letnie potyczki z komarem

Od lat wielu w polskiej mowie

krąży metafora stara

i czasami ktoś nam powie,

że „idzie uciąć komara”.

Już się zbliża do posłania.

Tuli głowę do podusi…

Lecz niestety, nic ze spania.

Raz po raz się zrywać musi.

I nie spocznie w swym mieszkaniu

nim komara nie ubije.

„No, gdzie się schowałeś, draniu?

Po cholerę toto żyje?”

W naszym domku letniskowym

Bardzo miła atmosfera.

Marzymy o tym i owym…

Nad łóżeczkiem moskitiera.

Pozamykaliśmy okna.

Sprawdziliśmy wszystkie ściany.

„Bzzyk, bzzyk…” – słyszę, a nie widzę

i to nie jest mój kochany…

A tak chcieliśmy być sami,

bo tworzymy fajną parę…

Lepiej zostać w monogamii

Niż w trójkącie żyć z komarem.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.