III Ogólnopolski Konkurs Poetycki Lira i Satyra nad Strugą 2024 – Wiersze laureatów II Nagroda
II nagroda - godło Dzięcielina
Beata Kułaga (Białystok)
na rozmaju dróg
rozmaiło nam się serce rozszczebiotem
zakwieciło bzem konwalią i czeremchą
popłynęły wersy szybciej po krwiobiegu
zapluskały w strugi roziskrzonych wstęgach
twoje oczy zatopiły się w bławatkach
stary świerszcz świergotem skrzypiec trącił przestrzeń
czułość trawy wypełniła świat zielenią
twoja czułość osiadała na mych rzęsach
roztańczyły się motyle w twym wyznaniu
rozskrzydliła strof pieszczota w moim łonie
i wkwitałam w strugę w maj w niewiedzy słodycz
czy początek świata witam czy też koniec
Poliglota
W pewnym mieście, może w Tokio, może w Hadze,
poliglota żył, co setki znał języków:
hindi, włoski, portugalski, mandaryński
i Lemering[1] (choć ten prawie był w zaniku).
Całe dnie w słownikach siedział i „rozmówkach”
w bibliotekach: a Amsterdamie, w Moskwie, w Pradze.
Gdy już znał języki świata wszystkie prawie,
postanowił: „Z polskim sobie w mig poradzę”.
Więc poznawał polskiej mowy zawiłości
w szkołach: w Gdańsku, w Szczytnie, w Łodzi, nawet w Kutnie.
Z koniugacją nawet nieźle sobie radził,
z deklinacją zaś mordował się okrutnie.
Gdy pomyślał, że już sobie porozmawia
z kimś z Warszawy, Nowej Rudy albo Łomży,
spostrzegł nagle, że to nie jest prosta sprawa,
że mu wszystko się w tej polskiej mowie plącze.
Gdy więc w nocy kaloryfer mu przeciekał,
wzywał majstra, by naprawić „kalafiora”,
[1] Najrzadziej używany język na świecie (na wyspie Vanua Lava na Południowym Pacyfiku) – dwóch użytkowników (wg informacji z 2012 roku)
jarzynową w barze prosił sobie podać -
tę z „kuperkiem”, ale bez „kaloryfera”.
Gdy lodówka sąsiadowi ciec zaczęła,
stwierdził, że się zaczął proces „rozmnażania”.
A gdy głos zabierał w sprawie prokreacji,
mówił jak wygląda kwestia „rozmrażania”.
Kiedy łobuz jakiś knajpę zdemolował,
krzyczał: „Zdemoralizował” bar za rogiem!”
By otworzyć drzwi, wstukiwał liczby „kota”,
głaskał „koda”, co mu łasił się do nogi.
Na ból głowy „pelargonie” chciał zakupić,
„Pyralginę” siał w doniczkach na balkonie,
ciągle mylił mozzarellę z mortadelą,
„kwity” zamiast kwiatów kiedyś przyniósł żonie.
Gdy go za to pogoniła „gdzie pieprz rośnie”,
poliglota pełen żalu i rozpaczy,
zwiał do Indii i tam wszystkim rozpowiadał,
że z tym polskim to się nie da bez tłumacza.