HENRYK LISZKIEWICZ “TEKSTY”- NAGRODA W TURNIEJU LITERACKIM W KATEGORII TEKSTY PROZATORSKIE W RAMACH XXIII OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2020
HENRYK LISZKIEWICZ
XXIII OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2020
TURNIEJ LITERACKI
TEKSTY PROZATORSKIE
NAGRODA
KARATE SAKO
Niedawno z powodu wizyty w sklepie, gdzie u jednej z ekspedientek stwierdzono koronowanego wirusa, poddano mnie domowej kwarantannie, to jest musiałem zostać sam w domu. Aby się nie zanudzić, postanowiłem więc nauczyć się czegoś nowego. W tym celu kupiłem sobie poradnik „Karate sako dla początkujących”. Autor gwarantował we wstępie, że tę sztukę walki można opanować już w niespełna dwa tygodnie. No to zacząłem się edukować. Najpierw jednak włożyłem na siebie jakąś starą piżamę (bo kimona akurat nie miałem) i -aby choć trochę upodobnić się do Bruce’a Lee- obwiązałem sobie głowę ręcznikiem. Następnie zabrałem się do pierwszego ćwiczenia. Był to okrzyk. Ten zaś -jak instruował poradnik- powinien być gardłowo-urywany. Słowem, coś jak szczekanie buldoga połączone z piskiem opon. Okrzyk ćwiczyłem całą noc. I chyba nawet nieźle mi poszło, bo już następnego dnia rano sąsiedzi z wieżowca, w którym mieszkam, zaczęli coś szeptać za moimi plecami. Pewnie z podziwu.
Drugim elementem były podskoki. Takie na metr albo jeszcze wyżej. Skakałęm tak całą kolejną noc. Co prawda, przy okazji stłukłem żyrandol i zdrapałem trochę tynku z sufitu, ale cóż to jest w porównaniu z umiejętnościami, jakich nabyłem. Potwierdziła to zresztą reakcja moich sąsiadów, którzy już z daleka zaczęli żegnać się na mój widok. Pewnie z szacunku.
Trzeciego wieczoru przystąpiłem do kolejnego etapu nauki. Zacząłem mianowicie ćwiczyć sprężystość rąk i nóg. Polegało to na energicznym wyrzucaniu przed siebie swoich kończyn na wszystkie możliwe strony. Dla zwiększenia przestrzeni przeniosłem się z tymi ćwiczeniami na klatkę schodową. Zharmonizowałem też wszystkie dotychczas poznane elementy w jedno. Ubrany w piżamę i obwiązany ręcznikiem zacząłem ganiać po wszystkich piętrach wieżowca, wydając okrzyki bojowe, podskakując i wymachując na oślep nogami. Przez pierwsze trzy godziny szło mi nawet całkiem nieźle, jednak później w chwili dekoncentracji nie zdążyłem wyhamować i w efekcie ugrzęzłem prawą nogą w zsypie na śmieci, lewą zaś w otworze wentylacyjnym.
Niestety, ciosów z czwartego rozdziału nie zdążyłem już przećwiczyć, jako że sąsiedzi wraz z karetką wezwali policję. Ci zaś wypisali mi mandat za zakłócanie ciszy nocnej i łamanie zasad kwarantanny, poradnik natomiast skonfiskowali. Ale nie szkodzi. Jak tylko wyjdę ze szpitala, kupię sobie jakąś inną książkę. Już zresztą jedną nawet sobie upatrzyłem. To „Poradnik początkującego perkusisty”.