Główna » WSZYSTKIE WPISY, Wiersze satyryczne

GRZEGORZ ŻAK“ZESTAW UTWORÓW SATYRYCZNYCH ”- III NAGRODA W XVI OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM „O STATUETKĘ STOLEMA” 2021

Autor: admin dnia 5 Grudzień 2021 Brak komentarzy

GRZEGORZ ŻAK

STUDNISKA DOLNE

XVI OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY

„O STATUETKĘ STOLEMA” 2021

III NAGRODA

Mona Lisa pozuje
albo
Leonardo da Vinci próbuje osiągnąć upragniony efekt

O, pani Mona Lisa, Gioconda!
Pani wejdzie, pani siądzie!
Pięknie pani wygląda.
Wygodnie?

Proszę tutaj, do światła.
Swobodnie.

Tak, to moja pracownia.
Mam tu wszystko, czego potrzeba,
Spokojnie.

Czy mam wodę?

Mam, już podaję.

A to? To skorupki od jajek.
Sprawdzam, wie pani, czy nasiąkają za młodu.
Czym? No wiadomo, lataniem!
Proszę siadać.

Hm. Słucham? Tak, kwiatki podlewam.
Jeszcze wody?

Proszę bardzo.

Czy pani lubi
śpiewać?
To może pani zaśpiewa?
A, zęby doskwierają..:
Tak, tam w kącie rzeczywiście, to pająk.
Bardzo porządne zwierzę.
Szczęśliwy dom, w którym, wie pani, tkają.
Tkają, tak, tak powiedziałem.
Nie przesłyszała się pani.
Malujmy już,

Miejmy za nami.

Jeszcze wody? Pani spragniona…
Proszę.

Mam, pani wie, taki zamysł,
Żeby to było coś.

Wielkie dzieło.

I tutaj jest pani rola,

Żeby z twarzy coś biło!,
Nie boleść bynajmniej, nie bojaźń,
Nie pycha, wszak to już było.
Coś takiego, wie pani…
Nieoczywistego.

Dynamit!

(Co to jest dynamit? Hm, muszę nad tym
podumać)

Słucham? Że którą ręką’?
W prawej mam pędzel gruby,
W lewej mam piórkę cienką.
(O, właśnie wynalazłem grę słówek!)

Tak, często stosuję ołówek.
Wody? Proszę.

Już uprzejmie donoszę.
To musi być taki grymas…
Na twarzy.

Nie, nie jak prymas!
Taki, jakby ktoś marzył!
O czym?

A o czym się marzy?
O szczęściu, zdrowiu, radości?
Czy ja wiem?

Ja jestem prosty chłop renesansu.
Nie mam głowy do życia.
Ani do jakichś romansów.
Ja, wie pani, tworzę,
Ot, lustrzane odbicia.
Wszystko to jest gra świateł.
Ewentualnie wiatr. Czasem wiater.
Tak, specjalnie tak rzekłem.
Żeby uśmiech wywołać.
Jakby się pani uśmiechnęła…
No, może…?

Hm. Tak, tak, coś do picia.
Proszę.

Ta mina….

Niby ta, ale nie ta.

Ja, pani wie, jestem esteta.
Poeta? Też, odrobinę.
To musi być coś prześwietnego…
Słucham? Czy tu jest toaleta?
No, tego akurat nie ma.
Ale mam nocnik!

Mój własny projekt.
Niech się pani nie boi!
Pani siądzie, a ja szkicuję.
To będzie to, już to czuję!
Nie ma się czego wstydzić,
Nihil novi sub sole.
Proszę!

O, o, to jest to!

Cudownie, bardzo dziękuję!
Więcej nie potrzebuję

Diego Velasquez zagaja”
(albo najpiękniejsze pośladki w historii malarstwa, czyli „Wenus z lustrem”)

Może jeszcze kieliszek wina?
Pani Flamino?

Pani tak na mnie działa…
Co tam działa, artyleria cała!
Wie pani, są takie, że tylko pędzlem bym skinął.

Wie pani? Pani Flamino?
Pani twarz! Na dno poszłaby zań cała flota!

Ale co tam…

Jakież wyborne to wino…
Jeszcze jeden? Pani Flamino?
Pani? Pani się zgadza?!
Natychmiast płótno wygładzam!
Słucham? Chodzi o protest?
Żeby z kogo zrobić idiotę?
Ach tak! Pani wstręt ma do Inkwizycji!
Hmm… Można by to wyrazić w pozycji…

O pozycjach rozmawiam chętnie.
Skrzętnie wręcz, żeby nie rzec: namiętnie.
Może chodźmy już, by nam zapał nie minął?

Pan Flamino?

Pani chce to przedyskutować?!
Czymże dla nas, artystów, są słowa?!
Dobrze; dobrze, rozmawiajmy, choć zimno.

Wiemy wszak — zimno musi być zimą.
Pani wie, pani Flamino?
A moja pracownia gorąca…
Jeszcze wina? Jest w tym winie smak słońca.

Pani wie, Inkwizycja jak walec…
Pani chce im środkowy palec?
Sugeruję subtelniejszy ciut akt.
Akt to słowo klucz, to jest fakt.
Jeszcze wina? W winie prawda.
By Twój blask-nie zaginął!
Pani Flamino!

Pani… Pani
źle mnie ocenia!
Jakie znowu „godowe wabienia”?
„Punkt widzenia i punkt siedzenia”?
Ech kobiety! Świat zaiste się zmienia.
Pani oczy… Uroczne ma pani te oczy.
Słucham? Pani tylko się droczy?
Że jak?

Znaczy tak?

Nigdy pięknej płci nie zrozumiem.
Chodźmy coś zmalować.
Malować Umiem.

Sen Malarza

albo Sandro Botticelli na proszonym obiedzie odrywa się od rzeczywistości

Florencja, parmezan i rosół.
Jak to przy niedzieli.
- Pan jakiś ciut nieobecny. Może wesół?
Panie Botticelli?

Wiadomo, dzień piękny,
odświętny.
Rosół z makaronem – nie mętny.
A makaron jak włosy bogini.
Dzieci lubią. Wiadomo. Bambini.

Ragazzas plotkują po kątach:
- Botticelli!
- Ciut dziki acz sympatyczny.
- Podobno po sobie nie sprząta!
- Magnetyczny!
- Ba, człowiek rezonansu.
- Podobno ktoś nań czeka w pościeli…
- Ech Sandro…
- Słucham?!
- No, ech, Botticelli.

- Panie Botticelli, pan zasnął?
Czas na deser. Drożdżówka i masło.
Kava po włosku.
Jest bosko.
- Komu wina?
Botticelli?
Hallo, pan śpi?
- Zechce aby spożyć pan ciasto?
Kpina…
Szepty:
- W ciemności ów człek ujrzał jasność
i tak krąży po świecie półślepy,
na nic nie zwracając uwagi.
A u nas i smak jest i przepych!
I rosół jest i parmezan.
A Botticelli?
Bardzo! Ale nie za.
Po cichu: przepraszam, ja państwa opuszczę.
Aha. Ma ktoś może taką dużą muszlę?

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.