FRASZKI ZYGMUNTA KRÓLAKA – LAUREATA II NAGRODY W X OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE SATYRYCZNYM “O STATUETKĘ STOLEMA”
X OGÓLNOPOLSKI KONKURS SATYRYCZNY
“O STATUETKĘ STOLEMA” 2014
II MIEJSCE
ZYGMUNT KRÓLAK
Fraszkowy kogel-mogel
Zawód
Można kochać swój zawód
Jednak nie ma powodu
Żeby kochać go dalej
Gdy przyczyną zawodu
Ornitolog
Z jego doświadczenia
Każdy ptak korzysta
Zaufał mu nawet
Pewien naturysta
Masarz
Od smakowania wyrobów
Robi się z niego atleta
Salceson rośnie mu w siłę
Tylko kiełbasa już nie ta
Lekarz
Przyciąga wielu pacjentów
Bogactwem swojej oferty
Nie przyjął zaś Szczepanika
Ze względu na „Puste koperty”
Dżokej
Koń go ugryzł w głowę
-Bolało troszeczkę
Pytali konia dlaczego
Zarżał – czułem sieczkę
Wierzący
Częściej by się modlił
Niż niejeden święty
Gdyby w święconej wodzie
Czuć było procenty
Wzrok
Choć z wiekiem się psuje
Reszta mu zazdrości
Gdy bezkarnie dotyka
Damskich wypukłości
Nos
Nos wszystko wyczuwał
Węch miał doskonały
Tylko mu pieniądze
Nigdy nie śmierdziały
On
Na temat ćwiczeń ruchowych
Ma swoje własne zdanie
Bo on się robi aktywny
Dopiero kiedy stanie
Piersi
Oddech pełną piersią
Orzeźwienie niesie
Ale zatykają
Kiedy są w toplesie
Bigamia
Bigamia to u nas przestępstwo
Lecz nikt się jej ścigać nie stara
Bo mieć dwie kobiety to komfort
Ale zarazem i kara
Sezam
Życie traktował jak sezam
Wciąż mało i mało mu było
Alzheimer mu ukradł zaklęcie
I na tym się skończyło
Bezpiecznie
Psy się poczuły bezpieczne
Bo to ich może pocieszać
-Tusk odszedł do Brukseli
Nie będzie na kim psów wieszać
Siała baba
Siała baba mak
Widzieli sąsiedzi
Donieśli na babę
Teraz baba siedzi
Tatry w kłopocie
Komisja co góry badała
Wniosła finalne zapisy
Że Tatry się rozlecą
Bo mają na sobie Rysy
Struś
Struś chowa głowę w piasek
Myśli że ją ocali
Tylko ze wtedy kto zechce
Bezkarnie w kuper go wali
Kamieni kupa
Rozmawiali dwaj przy obiedzie
Tematem – kamieni kupa
Oralne usługi za wodą
Nagrali ich no i… proszę
Przy kolacji
Żona prosi na smaczną kolację
Podniebienie szaleje z zachwytu
Aż tu nagle z ekranu nam mówią
Jak przestrzegać higieny odbytu
Kulinaria stanęły w przełyku
Diabli wzięli też efekt smakowy
Kiedy obraz zadbanych hemoroidów
Zaczął płynąć z reklamą do głowy
Tu nabierasz coś na widelec
Tam zarazki się trzęsą w sedesie
Jak się cieszyć rodzinną kolacją
Gdy reklama te cuda ci niesie
Co się jeszcze z ekranu wyleje
Czym potrawy na stole doprawi
Dobry sposób na częste posiady
Może ważny lecz teraz nie bawi
Każdy może wyłączyć odbiornik
Patrząc w oczy kochanej kobiety
Ale mimo że ekran nie świeci
Abonament się płaci niestety
Nie dawajmy się robić w bambuko
Jakiś pogląd na te sprawy mamy
Że dobremu by mogło się sprzedać
Nie potrzebne są żadne reklamy
Pokora
Pokora stanęła przede mną
Spytała czy przyjąć ją mogę
Pragnęła trafić do ludzi
I miałem jej wskazać drogę
Po głębszym zastanowieniu
Ponosząc niewielkie wydatki
Przyjąłem pokorę do siebie
Ssał będę teraz dwie matki
Przysłowie naszą mądrością
Jedno z nich mówi o ssaniu
Więc się w pokorne cielątko
Zmieniłem na poczekaniu
Egoizm wysłałem do kosza
Niech czeka na lepsze czasy
Może się przyda gdy ssanie
Przysporzy mi więcej kasy
Tej kasy której posiadacz
Nie wie co drugi policzek
Przed którą nawet pokora
Czasem zdejmuje staniczek
Stanęła przede mną pokora
Po szyję wręcz osłonięta
Nie będzie uczty dla oczu
Lecz wiem co czują cielęta
Co z tą tęczą
Czy niebo ma swoich gejów
Pytam gdy widzę tęczę
Miał to być znak pojednania
Lecz dzisiaj za to nie ręczę
Jedno na dzisiaj jest pewne
Że nie da się z nieba zwalić
I nawet najdłuższą zapałką
Nie uda się jej podpalić
Tęcza powodem że ludzie
Muszą się teraz omijać
Dla kilku kwiatków na łuku
Gotowi się pozabijać
Pan dał nam wolną wolę
„Odpuszczam” modlitwy słowa
A byle bzdura tak różni
Że świat musi tworzyć od nowa
Dziwi że woli pan pana
Niż jakąś piękną dziewczynę
Lecz nic mi do nich dopóki
Nie włażą mi pod pierzynę
Nie moja to również sprawa
Kto z kim się stara przebywać
Tylko niech za to co robią
Nie każą mi się podziwiać
Może więc zbędne emocje
Schowajmy do kieszeni
Przeczytać można „Nie sądźcie
Byście nie byli sądzeni”
Problemy genetyczne
Nie mogę niczego uznać
Chociaż nie jestem święty
- Bronił się facet w sądzie
Na sprawie o alimenty
Nie mogę być ojcem dziecka
Mimo że chłopak dorodny
Bo ja proszę sądu jak ojciec
Jestem dziedzicznie bezpłodny
Bezpłodny był również dziadek
I inni „pra pra” przed nami
Ja proszę sądu bezpłodność
Przejąłem od nich z genami
Myślę że będzie to w sprawie
Powodem do uniewinnienia
Widocznie zaś podobieństwo
Bierze się z zapatrzenia
Ja gdybym mógł być ojcem
Płaciłbym bez wątpienia
A tak to by dziecko dręczyły
Późniejsze wyrzuty sumienia
Wierząc w teorię Darwina
- Przed którym chylę czoło
Jak człowiek pochodzi od małpy
To kłopot mój spada na ZOO
Przeczytałem z przyjemnością…