Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, Laureaci konkursów satyrycznych 2013, WSZYSTKIE WPISY

EKSKLUZYWNA RELACJA Z LUZACKIEJ MAJÓWKI (a nawet z pierwszej ręki)

Autor: admin dnia 8 Czerwiec 2013 Brak komentarzy

W przed-przedostatni dzień maja, czyli 29.05. o godz. 5-tej (po południu) minut 29, w Miejskim Domu Kultury w Bielsku-Białej, ściślej rzecz biorąc w Domu Kultury Włókniarzy (jeszcze ściślej: w sali nr 30) odbył się finał II Bielskiego Konkursu Satyrycznego WRZUĆ NA LUZ.

Pierwszą niespodzianką była nieobecność ubiegłorocznego prowadzącego Piotra Skuchy z kabaretu “Długi” (wyjątkowo usprawiedliwiona artystycznym “szlajaniem się” w tym samym terminie z niejakim Piotrem Bałtroczykiem pomiędzy scenami Pszczyny a Katowic).

Ludzkość zaprzybyła na imprezę została przez organizatorów od proga poddana z premedytacją ukrzesłowieniu – zaczęło się od herbatki, kawki i soczku zagryzanego a to paluszkiem, a to ciasteczkiem, a to grillowanymi szaszłyczkami, szaszłykuńciami, które z wielką werwą upichcił i zaserwował licznie zebranej – w przeważającej większości tubylczej – publiczności Piotr “Pepe” Szczutowski, spirytus – nomen omen – movens innej bielskiej imprezy, czyli ogólnopolskiego przeglądu kabaretowego “Fermenty”.

Tak więc Piotr w miejsce Piotra szczęśliwie nie puścił z dymem pradawnego budynku DK Włókniarzy, a zaprzybyła ludzkość prócz strawy – nomen omen – duchowej, raczyła się uraczyć a to plasterkami równo skrojonej kiełbaski, a to czerwonoskórą papryczką, a to cebulą (proszę nie mylić z Henrykiem, którego charakterystyczne – bo na wieki wieków amen pokreskowane w poziomie – rysunki z wielką (ła)godnością prezentowały się w ogólnodostępnej przestrzeni ekspozycyjnej holu na pierwszym piętrze bielskiego DK / czytaj: deka).

Majówkowa konwencja zaowocowała (nie)oficjalnym zaproszeniem (nie)oficjalnych gości do wspólnego zdjęcia (marynarek i krawatek- proszę nie mieszać z krewetkami!). Generalnie nawet wręczanie o(d)było się bez goździków, mikrofonów i orderów przypinanych do klap (nie mylić z klapkami / oczywiście na oczach :-)

Podłogę za to w błyskawicznym tempie przyozdobiła trawka rozwinięta w formie zielonego chodnika – symbol wielkomiejskiego kapitalistycznego uwłaszczenia elit wywodzących się z ogródków działowych. Nie był to co prawda słynny czerwony dywan rodem z Cannes, ale od czegoś wypada zacząć naszą śmieszną, alternatywną do śródziemnomorskich filmowych koherencji, bliższą tak koszuli, jak i ciału,beskidzką (czytaj: bez kitu) tradycję  Scenografię dopełniały oldskulowe koce w kratę: pierwszy – w kolorze oczorąbny oranż, że “mucha (nie mam na myśli pani ministry!) nie siada” – zamiast obrusa na jednym ze stołów, drugi w kolorze blue metalic… o pardon! nagły atak chwilowej daltonii… oczywiście w nieśmiertelnym ubarwieniu przydymionej zieleni – z zaproszeniem do położenia się na schodach (prowadzących – jak w pysk strzelił! – prosto do sławy, a może i jeszcze dalej, wyżej-chyżej…).

Siedlim zatem, popilim, przekąsilim. Laureatom z Bielska (a nawet tym z Białej) nagrody zostały wciśnięte na miejscu. Nie wzbraniali się zbytnio, łasi na wyróżnienia i zaszczyty los swój przyjęli godnie – a to siedząc, a to stojąc. W przestrzeni publicznej nastał czas ukłonów, braw i… śmiechu na sali. Ponieważ rocznikowo były to już drugie koty za płoty, nie było dramatycznego rozdzierania szat, wycia do księżyca, leżącej po-kotem tremy, a nawet pełzającej z gada-pradziada traumy. Robilim co moglim, żeby majówka przebiegła godnie-niegłodnie, upojnie, bezsennie, gdyż u ideowego jej zarania legło marzenie o przymnażaniu pozytywnej energii, przyprawionej szczyptą optymizmu oraz szeroką frazą konkursowych tekstów.

Ponieważ większość z nich stanowiły pozycje kompletnie nie nadające się na scenę – z racji literackich konotacji przeznaczone są one bowiem w ryzykownej opinii kura-tora do samotnej, samodzielnej lektury (ew. w symbiotycznym duecie luzaków – najlepiej płci “wprost przeciwnych”) -  widzowie o słabych nerwach ze szczególnym rozchichranym okrucieństwem jęli chłonąć wszelkie humorystyczne serwy pojawiające się w przestrzeni (ponad)dźwiękowej.

I to by było na tyle. I tak grubo pojechalim. Reszka jest milczeniem.

Lech Kot
wicz

Wasza ulubiona kura
tor

(z uporem godnym lepsiejszej strawy
zabiegający o odzwierzęcenie obyczajów)

PS. Bym zapomniał! Uroczyście przecięlim wstęgę (w kolorze, że się tak wyrażę: optymist-pink) celem otwarcia wystawy pokonkursowej (która powisi we “Włókniarzu” do 25 czerwca br.).

PS 2. Na każdej majówce powinien być deser. Po każdym konkursie – wisienka… A że przyszło nam żyć w Kraju Kwitnącej Wiśniówki, dzisiaj, na dobry początek konkursowych prezentacji, specjalnie dla Czytelników portalu migielicz.pl, po raz pierwszy na “nieżywo” (bo Ci, co byli na Luzackiej Majówce już usłyszeli wypowiedziane w czasie rzeczywistym jego odczytanie) pierwsze z brzegu wyróżnienie, wypracowane w pocie… tego no… czoła… nie bez twórczej łaski… przez Ryszarda Wasilewskiego (z Łaska), który nie dość, że zyskał uznanie u wszystkich… przepraszam za wyrażenie… członków komisji konkursowej, na czole… wróć! na czele z szefem podkomisji tekstu megajurorem Juliuszem Wątrobą, to dodatkowo do tego stopnia się wyróżnił, że szef wszystkich szefów (pseudo konspiracyjne: “Ukochany Przywódca”), dyrektor Miejskiego Domu Kultury w B-B Franciszek Kopczak wstrząśnięty (ale nie zmieszany!) wymową Ryśkowego dzieła przyznał Autorowi nagródkę (że bezczelnie zerżniemy określenie od samego Tadeusza Buraczewskiego – czempiona z ubiegłego roku) w postaci ASIKA z rękawa DYREKTORA w sympatyczno – charakterystycznej kwocie 111 polskich złociszy.

Będziem zatem drogich Czytelników “migielicza” systematycznie uszczęśliwiali konkursowym pokłosiem, a to wypisanym, a to wyrysowanym, a to wypstrykanym (czyli foto – choć mi to loto!). Wkrótce kolejne porcyje z hecą w tle, od wyróżnionych po wywindowane do najwyższych z najwyższych (za)szczytów.
Będzie się działo!

Prezentujemy pierwszy ASIK z rękawa DYREKTORA.
Do przeczytania: powstań!

Teatr JEDNEGO CZYTELNIKA
(ew. dwóch na krzyż)
przedstawia

utwór

Ryszarda (Rwie Serce) Wasilewskiego

pt.

ZASKOCZENIE

Sądziła że jest jej znany -
przystojny, wygląda mile.
Wiedziała że obrzezany,
ale dlaczego aż tyle.


Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Komentowanie wyłączone.