Główna » A JAK CIEKAWOSTKI, WSZYSTKIE WPISY

DWA SŁOWA O AUSTRALII

Autor: admin dnia 29 Styczeń 2016 Jeden komentarz

BOGDAN KRAJEWSKI

DWA SŁOWA O AUSTRALII

Chciałbym opowiedzieć o kontynencie, który przeszło trzydzieści lat temu, stał się moją zastępczą ojczyzną. Zjawiłem się na progu tego wielkiego, nowego świata, absolutnie nie mając o nim pojęcia. Co prawda, zdawało mi się, że wiem prawie wszystko, albo przynajmniej bardzo dużo o Australii. Przecież obejrzałem kilka filmów o tym kraju. Wiedziałem, że żyją tu wielkie stada owiec, kangury i kolczatki. Bardzo szybko okazało się, że taka encyklopedyczna wiedza, to nie wszystko.

Pierwsza noc, spędzona na kontynencie australijskim, zaskoczyła mnie swoimi przedziwnymi dźwiękami. Przypominało to odległe skrzeczenie niewielkich żabek. Dlaczego skojarzyły mi się niewielkie żabki? Może dlatego, że kierunków z których dochodziły dźwięki było mnóstwo i gdyby to były duże żaby, to musielibyśmy prawie po nich chodzić, a mnie nie udało się dostrzec nawet jednej. Po jakimś czasie, bardziej doświadczeni i oczywiście dłużej w tym kraju mieszkający przedstawiciele Polonii poinformowali mnie, że to co słyszymy nocami, to śpiew cykad.

Cykada fot. B.Krajewski

Dopiero wtedy, egzotyka miejsca dotarła do mnie w całej pełni.

O kurczę! Cykady, o których tyle się naczytałem w najprzeróżniejszych książkach, robiły koncert pod oknami naszej sypialni a ja nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy! Przecież to powinny być najbardziej romantyczne chwile w moim życiu. Żebym wiedział, włożyłbym w te moje pierwsze australijskie noce więcej wysiłku i serca. Do tej pory żałuję, tej mojej ignorancji.

Nienormalna dla nas, była też temperatura tych nocy. Muszę tu wyjaśnić, że do Australii zawitałem, razem z całą moją rodziną, w styczniu. W ciągu dwóch dni, z ośnieżonej Europy trafiłem w środek australijskiego lata, które jest, delikatnie rzecz ujmując, troszeczkę bardziej ciepłe, niż lato w Polsce. Do dzisiaj, te jakby podgrzewane noce, są dla mnie przecudowne.

Ja wiem, wiem! Wiem, że nikt nie lubi kiedy jest tak gorąco jak w piekle i, że pod tym względem jestem dziwadłem. Jednak tak jest i nie będę nikogo oszukiwał. Uwielbiam gorąco, cykady i nawoływanie nocnych ptaków. Przylatuje tu, na okres lęgu, ptak z rodziny kukułek, który potrafi od godziny trzeciej czy czwartej nad ranem, nawoływać swoje kukułcze potencjalne narzeczone, jednostajnym, bardzo głośnym, powtarzanym co kilka minut miłosnym zawołaniem. Ptak ten nazywa się Koel i należy do jednych z większych przedstawicieli kukułczej rodziny. Samiec jest czarny, ma piękne czerwone oczy i ostatnio zauważyłem, że bardzo wcześnie rano, kradnie pomidorki z przydomowych ogródków.

Złodziejaszek pomidorków – Koel, a po polsku Kukiel Wielki.
fot. B.Krajewski

Znajomi, na same wspomnienie tego przemiłego ptaka, dostają dreszczy. Ja bardzo go lubię, gdyż uważam, że jest jednym z elementów egzotyczności tego kraju. Jednak, nawet się specjalnie nie dziwię, kiedy znajomi twierdzą, że jestem „szurnięty”. Pobudka o tak wczesnej porze, nikomu nie przypada właściwie, do gustu.

No, ale największym zaskoczeniem dla mnie i dla wielu moich znajomych, z którymi rozmawiałem na ten temat, była i ciągle jest australijska roślinność. Kształt, barwa a nawet zapach tutejszej roślinności jest raczej niespotykany w Polsce. Tak na marginesie chciałbym dodać, że zapach polskiego, rozgrzanego letnim słońcem sosnowego lasu, do tej pory śni mi się po nocach i nie zrekompensują mi tych przecudnych wrażeń, nawet najpiękniejsze zapachy egzotycznych kwiatów. Podobno w chłodniejszych regionach, rosną lasy sosnowe, jednak osobiście z takimi lasami, jeszcze się nie zetknąłem.

Na australijskich ulicach i w ogródkach widzimy rośliny, które w kraju hodowane są tylko w doniczkach. Krzewy i drzewa, mają kwiaty wielkie, kolorowe i piękne jak piwonie. Za to trawa jest tak twarda i szorstka, że człowiek pomyśli dwa razy, zanim się na niej położy, żeby się poopalać na słońcu. No i tutaj uwaga dla wszystkich kochających kąpiele słoneczne. Opalanie w Australii jest bardzo niebezpieczne, gdyż Europejczyk, już po dwudziestu minutach w tutejszym słońcu, dostaje absolutnego poparzenia i trzeba się nim zająć medycznie. Oczywiście ludzie korzystają z uroków plaży stosując najprzeróżniejsze rodzaje blokujących kremów a nawet specjalnej, blokującej ultra fioletowe promienie, odzieży.

Po wielu latach przebywania w tym kraju i po kilku nieprzyjemnych doświadczeniach, życie nauczyło nas już, czasami bardzo boleśnie, jakie to ważne żeby zabezpieczać się przed palącymi promieniami australijskiego słońca.

Spacer po plaży fot. B.Krajewski

Coś mi się zdaje, że napisałem słów więcej niż dwa. Mam nadzieję, że to o czym piszę jest interesujące. Jeżeli moje nadzieje się sprawdzą, napisze kolejne dwa, pozdrawiam ciepło

Bogdan Krajewski
Warilla, Australia

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Jedna odpowiedź do wpisu “DWA SŁOWA O AUSTRALII”

  1. Wacław mówi:

    Australią też jest zachwycony Marek Niedźwiecki – polecam jego książkę “Australijczyk”.