Główna » Inne, WSZYSTKIE WPISY

“CÓŻ PO POECIE?” UTWÓR RAFAŁA ROSOŁA – ZWYCIĘZCY TURNIEJU LITERACKIEGO W RAMACH XVII OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2014

Autor: admin dnia 11 Grudzień 2014 Jeden komentarz

XVII OGÓLNOPOLSKI TURNIEJU SATYRY
„ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2014

TURNIEJ LITERACKI

I MIEJSCE

RAFAŁ ROSÓŁ

Cóż po poecie?

Pomimo że poeci dwoją się i troją w pisaniu epitafiów, nie znajduje to odzwierciedlenia na cmentarnych stelach, na których w dalszym ciągu dominują suche daty co najwyżej z jakąś standardową frazą lub skrótem. Oto dobitny przykład na to, jak literatura rozmija się z życiem codziennym (tu akurat ze śmiercią). Być może przyczyna tego tkwi w tym, że zakłady pogrzebowe jeszcze nie zrozumiały, jaki mógłby to być intratny interes. Kiedy zrozumieją, bezrobocie wśród poetów spadnie do minimum i, co więcej, taki przyzakładowy poeta będzie cieszył się szacunkiem nie mniejszym niż jego dawni koledzy rezydujący na dworach królewskich. Tymczasem pozostaje pisać epitafia, których i tak w praktyce się nie zastosuje, np.

Tutaj Yetiego odciski stopy

złożono, kiedy przyszły roztopy.

Czy też:

Tu pozaziemska leży istota,

choć to naprawdę tylko cenotaf.

No, ale z tego na pewno chleba nie będzie. Czasy takie przyszły, że trzeba szukać innej ścieżki kariery. Co tu kryć, poetę też obowiązują zasady rynku, popytu i podaży, hossy i bessy, brutto i netto itd. Winien się po prostu dopasować, co oczywiście nierzadko wiąże się z pójściem na kompromis. Jego osiągnięcie niekoniecznie jednak musi się odbyć kosztem samego poety, lecz na przykład drobnej modyfikacji gatunku literackiego. Wystarczy choćby zamienić nagrobkowe „Tu leży…” na „Tu siedzi…” i przekonać naczelnika zakładu karnego, że każda cela powinna być – oczywiście zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej – odpowiednio opisana:

Tutaj seryjny morderca siedzi,

smutny, bo nie ma kto go odwiedzić.

Lub:

W celi tej kleptoman siedzi bez ubrania –

tak daleko zaszła jego kleptomania.

Tego typu wiersze można by nazwać np. zakratkowcami. Będą one przydatne zwłaszcza wtedy, kiedy więzienia zostaną w końcu udostępnione dla turystów i wycieczek szkolnych, co byłoby zresztą świetnym sposobem na zdobycie środków finansowych na nowe kajdany, remont krat itp. A ileż społeczeństwo by na tym zyskało? Bez wątpienia zwiedzający jeszcze bardziej mieliby się na baczności, aby przypadkiem nie popaść w konflikt z literą prawa. Dowiedzieliby sie przecież, że do więzienia można trafić nie tylko za morderstwo czy kradzież, ale i za drobne niedopatrzenia:

Tu biznesmena celę widzicie,

co mu pomyłkę znaleźli w Picie.

I:

Tu piłkarski trener wyrok odsiaduje

za to, że team jego strzelał samobóje.

Przy okazji chciałbym podsunąć naczelnikom pomysł na to, jak przyciągnąć szerokie rzesze turystów. Oczywiście świetną atrakcją turystyczną byłby seryjny morderca, ale ostatnio ich u nas jak na lekarstwo i nie każdy naczelnik ma taki skarb w swoich szeregach. Jako alternatywę można by w jednej z cel umieścić jakąś postać historyczną, literacką lub filmową z odpowiednią charakteryzacją i scenografią. Nieodzowny byłby również opis w formie zakratkowca. Ot, choćby coś takiego:

Tutaj Gustaw siedzi, coś do siebie gada

i ni stąd ni zowąd zmienia się w Konrada.

Ten dwuwiersz pośrednio nasuwa jeszcze jeden obszar działania współczesnych poetów. Otóż powinni oni nie tyle pisać coś nowego, ile poprawiać klasyczne dzieła, które miejscami są niezrozumiałe, niestrawne czy też obecnie niepoprawne politycznie. Zwłaszcza chodzi o wieszczów narodowych, którym zdarza się wieszczyć bełkotliwie lub dwuznacznie niczym Pytia delficka, tak że naród wzywa na ratunek literaturoznawców, choć ci nierzadko pomimo wieloletnich starań nie są w stanie dostarczyć upragnionej stuprocentowej pewności interpretacyjnej. Z pewnością drobny retusz rozwiązałby wiele problemów. I naród byłby zadowolony, i literaturoznawcy ułaskawieni, sam zaś wieszcz nie doznałby przy tym zbyt dużego uszczerbku. A może nawet byłby wdzięczny za poprawki? Wielce Szanowny Panie Wieszczu Narodowy – zwracam się do Adama Mickiewicza – czy mógłbym poeksperymentować? Milczy, więc chyba się zgadza…

Korzystając z tego przyzwolenia chciałbym od razu odnieść się do inwokacji z „Pana Tadeusza”, której wszak cały naród uczy się na pamięć, ale czy naród wie, co to świerzop?

Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,

gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała…

Już dawno z powodu braku odpowiedzi na to pytanie Konstanty Ildefons Gałczyński zapadł na neurastemię, o czym dowiadujemy się z wiersza o nader wymownym tytule „Ofiara świerzopa”. Hipotez dotyczących identyfikacji gatunkowej tej enigmatycznej rośliny wysunięto wprawdzie kilka, ale daleko jeszcze do zadawalającego wyjaśnienia. Trzeba zresztą rzec, że i dzięcielina jest w powszechnej świadomości niewiadomą. Tylko więc gryka – głównie za sprawą kaszy gryczanej – jest w miarę zrozumiała, lecz to trochę mało. Obraz rodzinnych stron można by przecież odmalować barwami innych roślin, choćby kwiatów upstrzających łąki:

Gdzie szafranowe mlecze, polnych maków rubin,

gdzie chaber swym błękitem pośród traw się chlubi…

A może naród wolałby grzyby?

Gdzie oślizłe maślaki, harde borowiki,

gdzie kurek, kań, koźlarzy pełne zagajniki…

Byłaby to zresztą świetna zapowiedź pojawiającego się na dalszych kartach epopei grzybobrania. Dla tych jednak, którzy za grzybami nie przepadają, spieszę jeszcze z propozycją jarzynową:

Gdzie łez żądna cebula, uszczypliwa rzodkiew,

gdzie o bujnych czuprynach marchwie jak miód słodkie…

Mickiewicz w dalszym ciągu milczy, więc wnioskuję, że mu się podoba. No to próbujmy dalej. W III księdze „Dziadów” wieszcz posłużył się szyfrem liczbowym:

Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,

a imię jego będzie czterdzieści i cztery

Spory o to, kto jest owym Czterdziestym-i-czwartym rozpoczęły się już za życia Mickiewicza. Trzeba powiedzieć, że tu szał twórczy poniósł naszego wieszcza na skrzydłach wyobraźni nieco za wysoko. Skoro jednak autor chciał użyć liczby, należy to uszanować, można jednak dokonać drobnej korekty, by czytelnik wiedział, o co właściwie biega:

Ptaki na obcym niebie ojczysty wzniosą krzyk,

a ich imieniem będzie Dywizjon trzysta trzy.

Lub przyziemnie:

Kraj nasz weźmie w obronę waleczna lufa twa,

a imię twoje sławne to Rudy sto i dwa.

Na koniec jeszcze jedna poprawka, tym razem w monologu Gustawa z IV części „Dziadów” ze słynnym:

Kobieto, puchu marny! Ty wietrzna istoto!

Postaci twojej zazdroszczą anieli,

A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…

Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!

W tym miejscu Mickiewicz najwyraźniej pomieszał dwa słowa na „m”. Chciał z pewnością napisać: „Kobieto, puchu miękki”, bo przecież podstawową cechą puchu jest właśnie miękkość. Pióro mu się jakoś ośliznęło i stąd wyszedł dziwoląg w postaci puchu marnego, czego w wieszczym uniesieniu nie zdołał skorygować i tkwił w tym błędzie przez następne wersy. Gdyby nie ta niefortunna pomyłka, ów fragment prawdopodobnie brzmiałby tak:

Kobieto, puchu miękki! Ty tkliwe stworzonko!

Mężczyzna ciebie chce mieć wśród pościeli,

Bo całaś milsza jest, milsza niżeli…

Owieczka, króliczek, gąska czy kociątko!

Wieszcz nadal milczy. A co na to naród? Co, naród się smuci? Dlaczego? Przecież nie ma powodu… Widać więc, że współczesnych polskich poetów czeka jeszcze jedno poważne zadanie. Winni oni dokładać starań, aby wymazać wszelką zgryzotę z ducha naszego narodu, który zwykł powtarzać bez przerwy: „Smutno mi, Boże! Smutno mi, Boże!”. A zatem do dzieła:

Wesoło mi, Boże! Me serce nuci

co dzień pieśń pogodną i choćbym żale

chciał gorzkie wylewać lub się zasmucić,

nie umiałbym wcale…

I zamiast biadolić powtarzam to, że

wesoło mi, Boże!

Mój świat nie przybiera odcieni szarych,

oglądam go w barwach jasnych i żywych,

jak gdybym różowe miał okulary,

co czynią szczęśliwym.

A przez to, że wszystko widzę w kolorze,

wesoło mi, Boże!

Choć czasem los każe w sicie nieść wodę

lub głaz syzyfowy toczyć pod górę,

to nie jest wszak dla mych myśli powodem,

by były ponure.

Że łatwo najtwardszy zdołam zgryźć orzech,

wesoło mi, Boże!

A kiedy w dalekiej jestem podróży

i czuję, jak w żagle moje wiatr wieje,

na przekór spiekocie, na przekór burzy,

z radości szaleję,

bo w każdym zakątku, o każdej porze,

wesoło mi, Boże!


Rafał Rosół z Poznania, filolog klasyczny i nauczyciel akademicki, pisze przede wszystkim teksty o charakterze naukowym i popularno-naukowym, a także tłumaczy poezję grecką i łacińską na język polski.

Wiele uwagi poświęca jednak również szeroko pojętej satyrze i zabawom literackim, które są jego wielką pasją.

Swoje pierwsze teksty satyryczno-literackie publikował przed ponad dziesięciu laty w Gazecie Wyborczej w ramach konkursu „Czytelnicy, do pióra!”, którego był kilkakrotnym laureatem (ostatnio jego teksty pojawiają  się również w nowej wersji tego konkursu „Czytelnicy, do piór!”

Od czasu do czasu bierze także udział w ogólnopolskich konkursach satyrycznych.

Jest m.in. laureatem XVI Turnieju Satyrycznego „O Złotą Szpilę” w 2013 r. (I nagroda w kategorii literackiej, III Bielskiego Konkursu Satyrycznego „Wrzuć na luz” w 2014 r. (wyróżnienie) oraz XVII Turnieju Satyrycznego „O Złotą Szpilę” w 2014 r. (I nagroda w kategorii literackiej i Złota Szpila).

Obecnie przygotowuje do druku swoją pierwszą książkę satyryczno-literacką.

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Jedna odpowiedź do wpisu ““CÓŻ PO POECIE?” UTWÓR RAFAŁA ROSOŁA – ZWYCIĘZCY TURNIEJU LITERACKIEGO W RAMACH XVII OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2014”

  1. Waldemar mówi:

    Z uśmiechem wielkim się czytało.