BOGDAN KRAJEWSKI “SKECZE”- WYRÓŻNIENIE W TURNIEJU LITERACKIM W KATEGORII TEKSTÓW PROZATORSKICH W RAMACH XXI OGÓLNOPOLSKIEGO TURNIEJU SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2018
BOGDAN KRAJEWSKI
XXI OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ SATYRY „ O ZŁOTĄ SZPILĘ” 2018
TURNIEJ LITERACKI
TEKSTY PROZATORSKIE
WYRÓŻNIENIE
SKECZE
JAŚ I MAŁGOSIA
Osoby: Narrator Małgosia
Jaś i gościnnie – Baba Jaga
(Na scenie koc, na nim Małgosia i Jaś smacznie śpią. Z boku sceny, stoi dom z piernika)
Narrator:
Działo się to nie tak dawno. Na skraju lasu, mieszkał pewien drwal. Był on wdowcem, który samotnie wychowywał dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Chłopczyk nazywał się Jaś, a dziewczynka Małgosia. Wreszcie, żeby mu było lżej, znalazł sobie żonę. Niestety, macocha nie lubiła dzieci, bo rosły i chciały dużo jeść, mieć modne ciuchy i najnowsze telefony komórkowe. Pewnego dnia, kraj nawiedziła drożyzna. Drwalowi nie starczało nawet, na chleb powszedni. Wtedy macocha postanowiła, że wyprowadzi dzieci do lasu i tam je zostawi na zatracenie.
Jak zaplanowała, tak zrobiła. Zabrała Jasia i Małgosię do lasu na piknik, a kiedy one zmęczone zasnęły na kocu, zostawiła je i uciekła do domu.
Jasiu:
Gośka! Obudź się! Macocha zostawiła nas samych w lesie na zatracenie! Co my teraz zrobimy? Małgosia:
(Oboje zrywają się na nogi)
Nic się nie martw. Nie musimy się tak od razu zatracać. Złap mi jakąś zaczarowaną żabkę, to ja ją pocałuję, odczaruję, wyjdę za tego księcia i będę szczęśliwa aż do rozwodu.
Jasiu:
Masz rację, ja też mogę spotkać jakąś śpiącą królewnę, ożenić się z nią i być nieszczęśliwym do końca życia.
Narrator:
Prowadząc taką wesołą rozmowę, Jaś i Małgosia dowlekli się do polany, na której stał domek z piernika.
Jasiu:
Gocha, patrz! Komunistyczny domek na polanie.
Małgosia:
Skąd wiesz, że komunistyczny?
Jasiu:
No, przecież widzisz, że spierniczony, nie? Chodź, zjemy po kawałku.
Małgosia:
Rzeczywiście spierniczony, ale wygląda smakowicie. Jednak chyba nie wypada jeść czyjegoś domu.
Jasiu:
Nie gadaj tyle, tylko jedz. W komunizmie, wszystko jest wszystkich. Przecież zjemy tylko po swoim kawałku.
Narrator:
Dzieci zabrały się do jedzenia. Jasiowi najbardziej zasmakował dach domku a Małgosi ozdobne okiennice.
Nagle drzwi domku otworzyły się z trudem, skrzypiąc i ocierając o framugę.
Wybiegła z nich Baba Jaga krzycząc:
Baba Jaga:
„Jedzcie dzieci, jedzcie! A jak już przytyjecie, to wtedy – ja was zjem Jasiu:
Co ta Baba Jaga gada? Jedzenie ludzi jest prawnie zabronione!
Małgosia:
Chyba, że najpierw pozamienia nas w prosiaczki.
Narrator:
Rezolutnie zaproponowała Małgosia.
Jasiu:
Co ty mówisz? Małgośka! Jak możesz podsuwać jej takie rozwiązanie? !
Małgosia:
Jaśku, nie lękaj się tylko zaufaj kobiecie!
Narrator:
Małgosia miała rację. Choć Baba Jaga bardzo starała się pozamieniać je w prosiaczki, nie potrafiła tego zrobić za żadne skarby, gdyż w lesie nie było internetowego zasięgu i zaklęcia nie działały. Wtedy ogarnął ją taki wstyd, ze spaliła się z tego wstydu na popiół i śmierć. Małgosia z Jasiem skorzystali z sytuacji i w chatce z piernika żyli długo. Tak długo, aż doczekali, że Polacy przestali się kłócić ze sobą.
Jasiu:
Ej, narrator! Bajka, bajką ale w to, to już ci nikt nie uwierzy!
*****
CZY MÓGŁBYŚ?
Osoby: Żona
Waldek
(Kobieta z mężem wracają do domu z dwoma wypchanymi torbami. Stawiają je na stole i mąż wychodzi. Żona go woła)
Żona:
Waldziu! Chodź żeż tu i pomóż mi rozpakować zakupy.
Waldek:
Już idę, tylko buty zdejmę.
Żona:
Oj, buty możesz zdjąć później. Teraz mi pomóż!
Waldek:
No, dobrze, dobrze. Już idę.
(Wchodzi Waldek i zaczyna rozpakowywać torby) Żona:
Waldziu, widzisz te lody? Schowaj je do zamrażalnika, dobrze?
Waldek:
Do zamrażalnika? A już chciałem je schować do szafki z butami.
Żona:
A ten chleb, to schowaj do pojemnika na chleb.
Waldek:
Bardzo dobrze, że mi powiedziałaś, bo normalne bym go wsadził do szuflady ze skarpetkami.
Żona:
(Zona robi krok w tył i bierze się pod boki)
Czy ty musisz być taki złośliwy? Koniecznie trzeba odpyskować, prawda? Czy mógłbyś, ale już bez żadnych złośliwych uwag, te dwie torebki mąki, postawić do szafki na półkę, tam gdzie trzymamy mąkę?
Waldek:
Dobrze, kochanie.
(Oboje pracują przez chwilę w milczeniu)
Żona:
Popatrz! Tak mało nakupowałam, a nazbierało się tyle tych paragonów, toreb i papierów. Czy mógłbyś pozbierać te wszystkie śmieci i wyrzucić je do pojemnika na śmieci.
Waldek:
Kochanie, jesteś niezastąpiona. Gdyby nie ty, to pozbierałbym tylko część tych wszystkich papierów i zapakowałbym je do umywalki.
Żona:
Waldek! Nie rozumiem dlaczego się czepiasz. Chyba chcesz się dzisiaj pokłócić. Za długo już panuje spokój w tym domu!
Waldek:
No, dobrze kochanie, już nic nie mówię. Widzisz? Wyrzucam śmieci, do pojemnika.
Żona:
Oj! Ale narozsypywało się tej mąki po całej kuchni. Kochanie, czy mógłbyś wziąć zmiotkę i zmieść podłogę w kuchni?
Waldek:
Nie aniołku! Postaram się zmieść podłogę bez zmiotki. Wiesz, takie zamiatanie zmiotką Jest cholernie nudne, a tak to będzie jakieś “wyzwanie.
Żona:
(Zona spogląda zdziwiona na męża i widzi, że on jednak wyjmuje zmiotkę z szafki)
Ee.. ! Czepiasz się. Już nic ci nie można powiedzieć. Ile razy powtarzam, żebyś wziął młotek i przybił gwóźdź, bo trzeba powiesić obrazek na ścianie. Tego to nie słyszysz.
Waldek:
Bo nie powiedziałaś mi, że mam słuchać uszami.
Żona:
Waldek!!!
Waldek:
(Waldek podnosi obie dłonie, w geście poddania)
Słyszę, słyszę. Tylko nie wiedziałem, czym przybija się gwoździe. Ale teraz już wiem, Ze młotkiem i niczego innego do przybijania nie będę używał. Idę po młotek.