Główna » Radosław Lech Wiącek, Skecze, WSZYSTKIE WPISY

“PAMIĘTNIK WYGRZEBANY W SIECI”- SKECZ RADOSŁAWA LECHA WIĄCKA

Autor: admin dnia 11 Styczeń 2011 Jeden komentarz

W dniu dzisiejszym dołączył do Nas kolejny czołowy polski satyryk Pan Radosław Lech Wiącek z Mielca- autor  m.in. doskonałych skeczów i monologów. Jest on laureatem prestiżowych ogólnopolskich konkursów satyrycznych w Bogatyni, Gniewinie, Gdyni i Głogowie.
Jego teksty , odmienne od prezentowanych na tym portalu fraszek, limeryków , czy też wierszy, będą doskonałym uzupełnieniem opublikowanych tutaj wcześniej utworów.

Przentację utworów Pana Radosława Lecha Wiącka rozpoczynamy od “Pamiętnika wygrzebanego w sieci” , za który autor otrzymał tytuł Księcia Łgarzy na XXI OGÓLNOPOLSKIM TURNIEJU ŁGARZY BOGATYNIA  2004( w Konkursie na tekst satyryczny).
Ten tekst opowiada o facecie, który budzi się rano 1 maja 2004 roku, kiedy właśnie weszliśmy do Unii Europejskiej, i widzi, że wszystko się zmieniło.

Pamiętnik wygrzebany w sieci  

1 maja 2004

Idę na pochód. Okazuje się jednak że pochodu nie ma. Nie ma też mąki, cukru i używanych samochodów. Ale zrobiłem sobie niewielki zapasik. Okazuje się, że pochodu wprawdzie nie ma, ale wchodzimy do Tarnowa. Znaczy Unii Tarnów.

2 maja 2004

Okazuje się, że to nie Unia Tarnów, ale Unia Europejska. Nawet nie wiem w której gra lidze. Staniały lokomotywy!

3 maja 2004

Dzisiaj święto – poniedziałek, a nie trzeba iść do roboty. Jak ja to lubię. Tylko nie wiem czemu w sklepach nie ma chleba, masła i sandałów. Ale to chyba szewski poniedziałek. Napisałem wczoraj że staniały lokomotywy. Pomyliłem się. Stanęły. Ale nic to. Wrona orła nie pokona!

4 maja 2004 wtorek

Dzisiaj miałem komisje w mieszkaniu. Opodatkowali moje dwa kilo cukru i worek kartofli i powiedzieli, że jak do niedzieli się nie pozbędę tych dwunastu pomidorów to pójdę do więzienia. O co chodzi? Wyszedłem na miasto i kupiłem gazetę. Nie wiedziałem, że gazety są takie drogie. Nic się jednak nie dowiedziałem, bo gazeta była po duńsku. Napisałem wczoraj że wrona orła nie pokona. Pomyliłem się. Ale nie martwię się. Będzie dobrze!

5 maja 2004 środa

Poszedłem do pracy. Pracy nie było. Poszedłem do domu. Dom był. Hura.

6 maja 2004

Włączyłem radio – chciałem się czegoś dowiedzieć. Niestety – nadawali tylko po flamandzku. Albo walońsku – te języki takie podobne. Mówili coś o podatkach, akcyzie i cłach – ale co mówili to nie wiem, bo nie znam flamandzkiego (albo walońskiego).

7 maja 2004

Głód wygnał mnie z domu. W swoim sklepie chciałem kupić coś do jedzenia – ale niczego nie było. Właściciel sklepu na kolanach błagał mnie abym na niego nie donosił i obiecał przynieść coś ze swojej lodówki. Dziwne. Mam przyjść za dwie godziny.

8 maja 2004

Byłem, ale właściciela nie było. Wdowa dała mi dwie bułki. Akurat się przydały bo musiałem przybić zegar. Napisałem we wtorek ze będzie dobrze. Pomyliłem się. Ale co tam, póki my żyjemy…

9 maja 2004

Mam urodziny. Upiłem się. Śniło mi się że ktoś chodzi po domu i spisuje moje spinacze biurowe. Ale głupi sen. Obudziłem się i zobaczyłem kopie protokołu. Podobno wszystkie spinacze są skonfiskowane (bez rekompensaty) w celu cytuję „wyższej konieczności ponadnarodowej”. Zasnąłem. Obudziłem się. Kiepsko. Chyba nie żyje.

10 maja 2004 Poniedziałek

Przeżyłem. Poszedłem do pracy. Praca była. Hura. Pracowałem. Potem poszedłem do domu. Domu nie było. Łoj!

11 maja 2004

Okazało się że pomyliłem ulice – wszystkie teraz są takie jednakowe. Ale w domu miałem znowu komisje. Okazało się, że moje sandały są niedobre. Podobno ilość dziurek nie odpowiada normom. Od dziś chodzę w papciach. Dobrze że nie pada.

12 maja 2004

Pada deszcz. Nie wychodzę z domu. Nie wiedziałem że kit jest taki odżywczy. Aby zabić czas włączyłem radio. Hura – nadawali po fińsku. Ładny język.

13 maja 2004

Nie pada. Poszedłem do pracy. Pracy nie ma. Szukam pracy. Znalazłem pracę jako tłumacz. Tłumacze z flamandzkiego na serbsko-chorwacki. Bajka.  Dostałem kupony do kantyny i przepustkę na miasto. Ale się tu pozmieniało… Muszę iść wcześniej spać, bo jutro mam dużo pracy. A zresztą nie ma prądu – nie spełniał norm unijnych.

14 maja 2004

Wróciłem z pracy zadowolony – kierownik mnie pochwalił. Powiedział, że jak tak dalej pójdzie to będę tłumaczył z węgierskiego na szwedzki. Hura. W domu okazało się że muszę wyprowadzić się z mieszkania – sufit jest za nisko o 12 milimetrów. Poszedłem do hotelu – okazało się że nie mogę się tam zameldować bo nie mam aktualnych badań. Poszedłem na dworzec – okazało się że nie mogę wejść  na dworzec bo nie mam biletu, a bilet mogę kupić tylko na dworcu. Kto to wymyślił? Dobrze że nie pada.

15-16 maja

Wolna sobota i niedziela

17 maja

Schroniłem się w ambasadzie Białorusi. Jest nieźle mam numerek 123 878. Ale dostałem zupę z brukwi. Jaka dobra. Uczę się ruskiego.

18 maja

Jest kiepsko. Okazało się ze załatwią mnie za 23 lata, a białoruski to nie jest odmiana ruskiego. Uciekam przez zieloną granicę.

24 maja Mińsk

Udało się!. Pozdrowienia z wolnego świata. Niepotrzebnie uczyłem się języka. Tu swobodnie można dogadać się po austriacku. Gadanie! Jak się urządzę to przyślę wam paczkę albo nawet was ściągnę.

29 maja 2004 Bogatynia późnym wieczorem

Koncert finałowy Turnieju Łgarzy, z powodu braku łgarstw nie odbędzie się. Wszystkie łgarstwa okazały się prawdą albo zaleceniami Unii Europejskiej. Podobno ma być przeniesiony do Mińska – tam jest lepszy klimat. To i lepiej. Rodacy! 3majcie się!

W sieci wygrzebał, z ugrofińskiego przetłumaczył i korektą (acz słabą) opatrzył:

Stefan Bolcman

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!

Jedna odpowiedź do wpisu ““PAMIĘTNIK WYGRZEBANY W SIECI”- SKECZ RADOSŁAWA LECHA WIĄCKA”

  1. radiology technician mówi:

    Nice site, nice and easy on the eyes and great content too.