WYWIAD ZE ZBIGNIEWEM KURZYŃSKIM
Wywiad przeprowadziła B.W.Sarna
Witam serdecznie w dzień naszych wywiadów w Klubie Poetów Niepokornych.
Dzisiaj przedstawię państwu rozmowę, jaką miałam przyjemność przeprowadzić z jednym z naszych poetów – to pan Zbigniew Kurzyński, który jest członkiem Klubu od 5 września 2018.
B.W. Sarna: Zbigniewie, zanim zaczniemy rozmowę, poproszę ciebie, abyś przybliżył nam swoją osobę…
Z. Kurzyński: Urodziłem się w Warszawie-Okęciu 15.08.1936 r. W latach 1977 – 2018 mieszkałem w W-wie – Wilanowie. Obecnie w podwarszawskim Radzyminie.
Technik mechanik, po szkole o poetycko brzmiącej nazwie: Technikum Budowy Traktorów w Ursusie. Technolog – od nakazu pracy w r. 1955, po emeryturę w r. 1998.
Mam jedną żonę, jednego syna i jedną wnuczkę.
Rymowaniem param się „od zawsze”, a w Wigilię Bożego Narodzenia 1953 r. zanotowałem pierwszy tekst o cechach fraszki, godny utrwalenia. Pewnie natchnął mnie do tego podniosły nastrój chwili.
Od powyższego dnia tworzę i zapisuję (wszystkim rodzajom utworków nadając osobne numery według chronologii powstawania) głównie drobne teksty satyryczne i humorystyczne: fraszki, aforyzmy, limeryki, parafrazy, makabreski, moskaliki, kleryhiusy, dowcipy itp. oraz wierszowane zadania szaradziarskie i rebusy literowe. Sporadycznie – wiersze liryczne, ballady, bajki, humoreski i.t.p.
Mój dotychczasowy dorobek to ponad trzydzieści tysięcy tekstów, z których opublikowałem przeszło osiem tysięcy w ok. pięćdziesięciu „tytułach” pism i stu – książek zbiorowych oraz na administrowanych literackich portalach internetowych (tylko teksty poddane ocenie przed zamieszczeniem lub znajdujące uznanie użytkowników danego forum, wliczam do swego dorobku publikacyjnego).
Gościłem w kilku antologiach o zasięgu ogólnopolskim, m.in. „Fraszki polskie”, „Z fraszką przez stulecia XV – XXI wiek”, Wielka księga myśli polskiej” – aforyzmy…
Zdobyłem ponad dwadzieścia (nie licząc Internetu) nagród i wyróżnień w konkursach na fraszkę, aforyzm, limeryk, zadanie szaradziarskie.
Debiutowałem fraszką w prasie, w poznańskim „Kaktusie” w 1959 r.
Wydałem osiem zbiorków fraszek, aforyzmów, limeryków i in.
Obecnie należę (ze względu na zmianę miejsca zamieszkania z uczestnictwa w kilku zrezygnowałem) do kilku klubów literackich, m. in.: „Metafora” przy Ośrodku Kultury w Ursusie, „Wena” przy Warszawskim Stowarzyszeniu Twórców Kultury, „Terra Poetica”: – grupa niezależna, „Klub Poszukiwaczy Słowa” – Piaseczno k. W-wy.
Jestem członkiem Związku Literatów Polskich i Stowarzyszenia Autorów Polskich Oddz. Warszawski II oraz Partii Dobrego Humoru (leg. nr 2575).
W 2015 roku otrzymałem odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, a w r. 2020 Srebrny Krzyż Zasługi za całokształt twórczości i działalności literackiej.
B.W. Sarna: Widzę Zbigniewie, że twój dorobek literacki jest bardzo obszerny i różnorodny, masz spore osiągnięcia na niwie literackiej jak również są miejsca, gdzie można ciebie spotkać wraz z twoja twórczością. Powiedz, jak wygląda w twoim przypadku proces twórczy, czy to jest łączenie zebranych myśli i szybki zapis, czy dłuższy proces, gdzie wszystko musi dojrzeć?
Z. Kurzyński: Moją domeną twórczą są fraszki, więc tych w dorobku mam najwięcej, one determinują w głównej mierze proces tworzenia. W tego rodzaju „drobiazgopisarskiej” twórczości, jaką uprawiam, temat do utworzenia tekstu nasuwa się, a niekiedy – narzuca, niespodziewanie. Inspiracją dla mnie są wesołe sytuacje, utarczki słowne i niekonwencjonalne sformułowania moich rozmówców, zbitki słowne, np. zauważone w prasie, zasłyszane w radiu, telewizji, kontrowersyjne lub szokujące informacje, które mnie zirytowały lub wywołały uśmieszek politowania. Nierzadko także – antonimy, które lubię oplatać słowami i nadawać im kształt fraszki, szukając w sformułowaniach dwuznaczności, „drugiego dna”, przewrotności. Jeśli tylko temat ogarniam rozumieniem i mam pomysł na ciekawe jego wyrażenie, to tekst powstaje spontanicznie po błysku umysłu.
– Pobudzająco działa na mnie również czytanie moich ulubionych autorów, przede wszystkim Sztaudyngera, ale i Leca, Fangrata, Scisłowskiego, Konopińskiego oraz trochę mniej znanego, o niezwykłej łatwości formułowania fraszek – Jerzego Leszczyńskiego z Krakowa.
W swych „drobiazgach” podejmuję różnorakie kwestie: polityczne, społeczne, ekonomiczne, obyczajowe, religijne, kulturowe, ogólno-życiowe, sportowe, prawnicze, wojskowe i inne.
Natomiast tworzenie wierszowanych zadań szaradziarskich zaczyna się od natrafienia na wyraz o odpowiednich właściwościach, następnie zaplątuję go do rymu słowami tak, żeby naprowadzić na rozwiązanie, ale na tyle nie dopowiedzieć, by tekst stanowił zagadkę i asumpt do „łamania głowy”.
Przed „epoką komputera” u nas, do zapisywania tekstów miałem trzy bruliony: 1/ do notowania roboczej wersji tekstu, 2/ do zapisu wersji już sformułowanej 3/ do wariantu ostatecznego, który także nie mógł być pewny swojej niezmienności. Na użytek łatwiejszego typowania puli utworów do wysyłki do „Kącików satyry i humoru” w prasie, sporządziłem sobie również coś w rodzaju kartoteki z tekstami w postaci prawie dwudziestu tysięcy karteczek „w kratkę” w formacie 6 x 9 cm. Obecnie sytuacja jest łatwiejsza o tyle, że poszczególne wersje tego samego utworku można oznaczyć różnymi kolorami. Utworki do wysyłki natomiast łatwo wytypować z pliku metodą: szukaj, kopiuj, wklej.
B.W. Sarna: Tak, komputery bardzo ułatwiają pracę, można edytować, zmieniać, przerabiać, zapisywać, usuwać… Niektórzy poeci do napisania wiersza potrzebują, inspiracji, czasem jest to muzyka lub obraz, albo potrzeba chwili, jakieś wspomnienie, czy też tak zwany „dołek”. Skąd czerpiesz natchnienie pisząc wiersz?
Z. Kurzyński: Inaczej przedstawia się u mnie proces tworzenia dłuższych form, począwszy od wierszy satyrycznych i lirycznych, a kończąc na humoreskach, czy żartobliwych opowiastkach. Na dany tekst muszę mieć najpierw ogólny zamysł przechwycony spod chmur, a potem mozolnie pracuję nad jego (wg mnie) ciekawym zapisem. Wszystkie przyczynki, które wymieniłaś powyżej, Basiu, mogą mnie natchnąć, pod warunkiem, że muzyka, czy obraz mi się nie spodoba, a wspomnienie nie będzie przesiąknięte smutkiem, gdyż epizody zabawne najdłużej zachowuję w pamięci. Natomiast „dołki” przytrafiają mi się niezwykle rzadko, a jeśli już, to bardzo płytkie i nie dotyczą one mojej twórczości, a raczej są powodowane trudną sytuacją domową (sprawowanie pieczy nad niepełnosprawną żoną już od dwudziestu siedmiu lat). Tę część naszej rozmowy podsumuję swoim nieco sparafrazowanym aforyzmem: „Z każdego dołka parzę perspektywicznie, widząc tylko pogodne niebo”.
B.W. Sarna: I to jest piękne podsumowanie
Zbigniewie…pogodne niebo zsyła nam pogodne myśli…Są poeci, którzy po napisaniu wiersza nie wracają do niego, uważają, że poprawki wprowadzają chaos i zmieniają myśl przewodnią, innymi słowy mówiąc – to co autor miał na myśli.
Czy robisz poprawki w tekstach, zanim wiersze ujrzą światło dzienne?
Z. Kurzyński: Przez wiele lat uczęszczałem na „warsztaty literackie” prowadzone przez uznanych krytyków, jak: Stefan Jurkowski, Andrzej Zaniewski, Stanisław Stanik, Andrzej Tchórzewski, Jerzy Jankowski, który mnie namówił do ubiegania się o przyjęcie do ZLP – i in., poddając wiele swoich utworów profesjonalnym ocenom, po których niekiedy dokonywałem zasugerowanych korekt. Pozostałe teksty do bazy mojego dorobku trafiają dopiero po dogłębnej, własnej analizie ich wartości literackiej. Ale są to opinie subiektywne, wyznaczane możliwościami mojej samooceny. Żaden mój tekst nie może być jednak pewny swej ostatecznej postaci, gdyż często po czasie mam inne nań spojrzenie, a bywa – potrzebę dostosowania treści do aktualnych realiów, żeby światło dzienne go nie poraziło. Z drobnymi tekstami satyrycznymi jest tak, że trudno poddają się poprawkom. Niekiedy poprawka może tylko pogorszyć pierwotne brzmienie utworku, a niekiedy w ogóle zniweczyć jego wartości.
B.W. Sarna: Tak, są teksty, które nie powinny być poprawiane, ale i są takie, które warto czasami trochę zmienić, udoskonalić…Gdybyś mógł spotkać się z jednym z nieżyjących poetów, to, kogo byś wybrał i w jakim kierunku skierował rozmowę?
Z. Kurzyński: Niewątpliwie takim twórcą jest Julian Tuwim, którego cenię i uznaję za jednego z wybitniejszych, polskich pisarzy, a lektura tekstów przyprawia mnie niemal o Jego uwielbienie. Jego wszechstronne zdolności literackie i nadprzyrodzona lekkość utworów jest dla mnie niedościgłym wzorem do naśladowania. Jeśli zechciałby wdać się ze mną w dyskurs, to z mojej strony padałyby raczej tylko infantylne pytania; jakim talentem trzeba być obdarzonym, by uprawiać subtelną lirykę, kąśliwą satyrę, „tekściarstwo” piosenek, być autorem wspaniałych tekstów kabaretowych i teatralnych, stworzyć poemat dygresyjny, (w moim mniemaniu jest to patriotyczna epopeja) „Kwiaty polskie”, a przy tym pisać pełne uroku wierszyki dla dzieci o zróżnicowanej rytmice, łączących liryzm z dowcipem. W hołdzie dla tego literata popełniłem w latach młodzieńczych taką oto rymowankę:
ŻAŁOŚĆ
Julian Tuwim już nie żyje.
Słowa te me serce ranią!
Ja oddaję je otchłaniom
– jego serce we mnie bije!!!
Jam poezję umiłował,
nieobca mi jej litera.
Gdy poeta – mistrz – umiera,
więc jakże mam nie żałować?!…
Okęcie 7.1.1954 r. (J.T. zmarł 27.12.2053 r.)
B.W. Sarna: Trzeba przyznać, że to jeden z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Widzę, że twoja rozmowa z Julianem Tuwimem byłaby nie lada wezwaniem dla niego…Czy według ciebie Zbigniewie, mamy teraz dobre czasy dla poezji, czy też czasy „wielkiej” poezji polskiej są za nami?
Z. Kurzyński: Uważam, że obecnie są nawet zbyt sprzyjające czasy dla opróżniania szuflad z wszelkiej twórczości literackiej, to znaczy, autorzy mają ogromne możliwości zaprezentowania swoich dzieł w różnoraki sposób. Głównie w Internecie, ale i w różnego rodzaju pismach, zazwyczaj po opłaceniu miejsca na druk lub po dokonaniu „dobrowolnych” wpłat wspomagających ich istnienie. Ewenementem są propozycje wydawnictw publikacji z jednoczesnym proponowaniem honorariów autorom za teksty. W ogromnym zalewie poezji, wartościowy utwór jest perełką, dla przeciętnego odbiorcy trudny do wychwycenia. Szeroko rzecz ujmując, ogólny poziom literacki tekstów w dzisiejszych czasach znacznie się obniżył. Praktycznie, co się stworzy, to można opublikować. Jestem przeciwny wszelkiego rodzaju cenzurze, gdy dotyczy tematyki utworów, ale profesjonalna krytyka i ocena wartości literackich jest nieodzowna, żeby lektura nie sprawiała wrażenia papki bez smaku. Mamy przykłady, że każde pokolenie potrafi wykrystalizować jednostki wybitne, które w historii literatury znajdą poczesne miejsce, tak więc nie mam obaw, że wielka poezja jest nutą już przebrzmiałą.
B.W. Sarna: Dzisiaj dużo ludzi pisze i różne jest to pisanie i prawdą jest, że każdy może wydać swoje dzieło, gorzej jednak jest z rozprowadzaniem książek i ich czytelnością… Myślę, że każdy ma swojego ulubionego poetę, czy to z dzieciństwa, czy wieku dojrzałego czy też późniejszego. Twoi ulubieni poeci to?
Kurzyński: W dzieciństwie rozmiłowany byłem w poezji Marii Konopnickiej, choć miała opinię twórczyni średniego lotu, ale Jej łatwo przyswajalne teksty, mnie fascynowały i wprawiały w dumę, że jestem „małym Polakiem”, jak to rozsławił w wierszu Władysław Bełza. W późniejszych latach, gdy odkryłem w sobie inklinacje do satyry, rozczytywałem się głównie w tekstach o tym odcieniu w takich pismach jak; „Mucha”, „Kocynder”, „Szpilki”, w późniejszym czasie „Karuzela” i krótko „Kaktus” , sporadycznie w innych, aktualnie dostępnych. Z autorów najbardziej lubiłem teksty Mariana Załuckiego, zwłaszcza jego specyficzne autorskie prezentacje, z urokliwą, jakby wadą wymowy – „zacinania się”. Oprócz wcześniej wymienionych, lubiłem monologi Bogdana Brzezińskiego w wykonaniu Hanki Bielickiej. Obecnie mam duże uznanie dla Krzysztofa Daukszewicza, za różnorodność tekstów, ich prezentacje z poczuciem humoru i swoisty ton głosu, ze wschodnim zaśpiewem.
B.W. Sarna: Krzysztof Daukszewicz – sądzę, że to jedyny polski artysta z tak różnorodnymi zdolnościami…satyryk, tekściarz, felietonista, poeta, piosenkarz, gitarzysta i do tego kompozytor, pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest niezastąpiony…Zbigniewie, nie boisz się „niemocy” twórczej? Podobno poeci czasami miewają z tym problemy.
Z. Kurzyński: Okresowa niemoc twórcza jest jakby wpisana w tok aktywności literackiej. Nie lękam się takiego stanu, gdyż już niejednokrotnie jej doświadczyłem, zwykle z przyczyny przesytu ciągłą dążnością do wymyślania nowych utworów, a czasami z powodu ogólnego znużenia udrękami codzienności. Najdłuższa, dziesięcioletnia pauza w twórczym ciągu, zdarzyła mi się w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to wypadało mi się wreszcie ożenić, wystarać się i urządzić lokum dla założenia rodziny oraz brać udział w wychowaniu synka, dla którego sporadycznie wymyślałem w tym czasie wierszyki i bajeczki. Po każdej takiej sytuacji wena i twórcza pasja nawiedzała mnie ze wzmożoną intensywnością. Rzeczywistym powodem do ogromnego rozgoryczenia byłoby dla mnie jedynie twórcze wypalenie.
B.W. Sarna: Facebook, to miejsce, w którym można czytać Twoją poezję, – co sądzisz o tym miejscu?
Z. Kurzyński: Od 2007 roku, przez dziesięć lat prowadziłem własnego bloga, który zaskarbił sobie dość duże grono sympatyków, lecz Wirtualna Polska wyzbyła się całej platformy, więc wszystkie zarejestrowane tam blogi zostały usunięte. Na fb jestem od roku 2012, należę do kilkunastu grup, w tym kilku literackich, gdzie zamieszczam swoje teksty; na jednych sporadycznie, na innych (w tym w KPN) z większą regularnością. Ogólnie spotykam się ze sporą życzliwością, o czym świadczą: ilość polubień oraz treści komentarzy. W obecnej mojej sytuacji domowej i miejscem zamieszkania, oddalonym od większych centrów kulturalnych, które to okoliczności utrudniają szersze kontakty z osobami o literackich zainteresowaniach, ten portal społecznościowy jest dla mnie dużym dobrodziejstwem i stanowi przysłowiowe okno na świat. Jak z każdego forum w Internecie, tak też i z facebook-a staram się korzystać z rozwagą i poszanowaniem jego użytkowników. W KPN-ie, po początkowych problemach z aklimatyzacją i z przestrzeganiem wymogów regulaminowych, teraz czuję się swojsko, a sposób prowadzenia tej Grupy jest dla mnie bardzo inspirujący.
B.W. Sarna: Bardzo mnie cieszy, ze dziś czujesz się w Klubie Poetów Niepokornych jak „u siebie w domu”, bo pamiętam, że był czas, kiedy byłeś troszkę…niepokorny. Słyszy się często, że poezję czytają tylko poeci. Jak sądzisz, czy dzisiejszym ludziom jest potrzebna poezja, czy warto ją pisać?
Z. Kurzyński: Powiem więcej, Basiu; jest opinia, że poeci najchętniej czytają jedynie własne wiersze. A realnie oceniając stan czytelnictwa, sądzę, że dla sporej części naszego społeczeństwa poezją jest ciągła i pazerna dążność do pomnażania własnego bogactwa materialnego i takim ludziom ta właściwa jest zbędna. Ale większość z lektury poezji wynosi dobrodziejstwo ubogacania swego wnętrza, stawania się bardziej wrażliwym na wszelkie przejawy życia. Tworzyć poezję nie tylko warto, ale nawet jest koniecznością dla tej większości.
B.W. Sarna: Twoja twórczość jest różnorodna, przedstaw, proszę kilka wierszy, które chciałbyś czytelnikom przedstawić…
Z. Kurzyński:
POETA
Poeta,
mocą swego talentu
i powiewem natchnienia
wznosi akrobatyczne szybowce
swoich myśli
w podchmurne sfery,
gdzie wykonują one:
pętle, beczki, ósemki,
przewroty, piki, świece,
by ostatecznie
zwinąć się w korkociągu
i spaść
na czystą kartkę
zygzakami liter,
po czym znieruchomieć
w finezyjnym szyku wersów.
(Do jednej z antologii, jej adiustator, Stefan Jurkowski napisał,
że moja liryka jest mocno osadzona w konkrecie i, przyznam, ma rację).
RZECZ O NAPRAWIE (satyra)
Satyryk z medykiem kiedyś się zmówili
i wnet do naprawy KRAJU przystąpili.
I, aby dać dowód na zamiary szczere,
jęli obustronnie szukać sedn usterek.
– Zlustrował badawczo lekarz satyryka,
krytycznie ocenił zaś pisarz medyka.
Z wzajemnych tych badań jasno wynikało:
medyk chorą duszę miał, satyryk ciało.
Człowieczej natury nie znał w pełni żaden,
więc szanse zwalczenia zła mieli dość blade.
Pointa się ciśnie pod pióro od razu,
(w modnej – samorządnej formie, nie nakazu):
Niech nas mir wszech-speców od napraw nie mami.
Najlepiej istotę własną znamy sami.
A dobrze nam będzie w Ojczyźnie, jak w niebie,
gdy każdy zła część swą wyruguje z siebie.
FRASZKI
ZALEŻNOŚĆ
„Jakie PARTIE dzisiaj – taka Polska jutro…”
– Zważ to i… o Kraju solidnym myśl utrąć!
O PEWNYM PARLAMENTARZYYŚCIE
W swej pierwszej kadencji okazał się durniem,
ma więc pełne dane być posłem powtórnie.
PRZEPOWIEDNIA
Na nutę podniosłą cienko zaśpiewamy,
gdy „Wszystko, co nasze…” obcym dziś oddamy.
BEZPIECZEŃSTWO
Najbezpieczniej marszu protestu trasę
przebyć z transparentem… bez haseł.
NASZE WZORY
Małpujemy dziwne, przeróżne wybryki
– wczoraj z ZSRR, dzisiaj z Ameryki.
HUMANITARNY
Nie bił leżącego. Dbał o czynów piękno:
czekał, aż ofiara zdoła przed nim klęknąć.
LITERATURA
Pieniądz w polskie dusze wtargnął
więc na mrzonki miejsca brak tu,
gdzie najbardziej popularną
jest literatura faktu-r.
TRANSAKCJE
Niejedni mecz sprzedali, ponieważ
chcieli mieć środki, by kupić rewanż.
O PEWNYM KIEROWCY
Ów kierowca na jezdni
czyni takie swawole,
jakby siedział za kółkiem…
skreślonym mu na czole.
O JEDNYM
Czuje się mędrcem i mocarzem srogim,
gdy mu się „pod muchą” uginają nogi.
DO ZAMĘŻNEJ
Nie zrzędź, gdy mąż czasem pójdzie na kielicha,
bo może z miłości do ciebie usycha?
SPEŁNIENIE OJCOWSKICH MARZEŃ
Pragnął, by się dziecina
do mamy nie wrodziła
i – żona gadatliwa
niemowlę mu powiła.
FRASZKA OSOBISTA
Przelać myśl błahą na kartkę czystą
– to moją fraszką jest, osobistą.
SENTENCJE
* * *
Stracone lata przenoszą nas z wiosny wprost w jesień życia.
* * *
Wódka niejednemu człowiekowi nie służy. Jest jego panią.
* * *
Układanie sobie życia – najtrudniejszą z układanek.
* * *
Póki w sercu jest nadzieja, nie myśli się o zawale.
* * *
Błagalne ręce pozbawione są łokci.
* * *
Ubolewanie to bezbolesny rodzaj cierpienia.
* * *
Górą nasi! Pierwsi osiągnęli dno.
* * *
Uzbrojeni w cierpliwość nikomu nie zagrażają.
* * *
Gdy teatr wystawia „sztukę dla sztuki” – widownię stanowi jej obsada.
* * *
Rozum jest przedmiotem pozaszkolnym.
* * *
Z pierwszych niepowodzeń naród wyrasta. Ostatnie – wyrastają z niego.
* * *
Godne życie jest jedną ze sztuk pięknych.
* * *
Bicie pokłonów: niezły sposób na rozładowanie agresji.
* * *
Uniwersytet III Wieku: starodrzewie w szkółce.
* * *
Na wspólnej płaszczyźnie każdy chce być górą.
* * *
Ludzie rosną. Jedni już są wielcy, inni tylko się wywyższają.
TALENT I PRACA (parafraza – triolet)
Talent jest fundamentem,
praca – gmachem na nim;
wszystkim dziełom podjętym
talent jest fundamentem.
Praca wespół z talentem
cuda złoży w dani,
gdy talent jest fundamentem,
praca – gmachem na nim.
LIMERYKI
* * *
Dziewczyna z miasta Raciążek
rozkłada się wzorem książek,
aby koledze
przekazać wiedzę,
gdzie winien trafić zalążek.
* * *
Pewien żonaty z Nowego Miasta
w małżeńskim łożu gacha był zastał.
Spytał gacha: Gdzie żona?
Ten odparł: W szafie ona,
a ty właź do mnie, jam pederasta.
* * *
Straszna fiksatka ze Szczyrku
na stojaka sypia w wyrku,
a zrzędliwy mąż
utyskuje wciąż:
„Połóż się i nie rób cyrku!…”
B.W. Sarna: Na koniec naszej sympatycznej rozmowy powiedz, jako poeta dojrzały, co chciałbyś przekazać młodym poetom zaczynającym przygodę z pisaniem?
Z. Kurzyński: Może powiem, jak ja przeżywałem zachwyt nad pierwszym zapisanym tekstem. Byłem z siebie bardzo dumny i euforycznie zacząłem rozmyślać nad kolejnymi fraszkami. Kiedy miałem już z setkę utworków, poczułem się niemal poetą. Na ziemię szybko sprowadziły mnie odpowiedzi redakcji pism, które zacząłem nękać swymi dziełami. Nie zraziłem się niepochlebnymi ocenami, lecz zacząłem intensywniej pogłębiać wiedzę o danym gatunku i mozolnie przez wiele lat doskonaliłem swój warsztat, który – nawet mimo ponad sześćdziesięcioletniego stażu pisarskiego, nadal uznaję, że wymaga ciągłej pracy, jak to wyraziłem powyżej w swoim triolecie. Młodzieńczy samo zachwyt nad pierwszymi próbami i trwanie w tym nastroju nie służy rozwojowi twórczemu.
Dobrą cechą jest mieć dystans do siebie i nie dąsać się, jeśli ktoś bardziej doświadczony na nasze utwory spojrzy surowym okiem i wyrazi krytyczną opinię.
Ja nawet dzisiaj czuję onieśmielenie, gdy ktoś o mnie powie: POETA.
- – - – - – - -
Dziękuję, Basiu, za ciekawe pytania i za to, że zechciałaś poświęcić czas na wysłuchanie smęcenia starszego pana.
B.W. Sarna: Zbigniewie, zapewniam, że z całą przyjemnością…dziękuję za ciekawą i sympatyczną rozmowę. Życzę niekończącej się weny i wielu sukcesów literackich. – Administrator Klubu Poetów Niepokornych.