MG: UKAZAŁO SIĘ NA PASKU
OPOWIEŚCI INDIAŃSKIE
ODCINEK II
SQUAW
Występują:
Narrator
Czarownik (Czaro) – Trzy Głośne Wiatry
Wódz – Zimny Hot Dog
Wojownicy:
Jechał Po Bandzie (wojownik / squaw)
Trzy Małpki Z Gwinta
Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję
Bierze W Łapę
Kulawy Wąż
Rozwiane Pejsy (ślubny Mokrej Bobrzycy)
Stary Jętka
Ja Wam Nie Przerywałem
↑
(związek partnerski)
↓
Gdzieś Ty Się Nie Mył
Squaw – Mokra Bobrzyca
Blada twarz: John Wayne alias Izaak Unkas Mohikanowitz (diler)
Miejsce akcji: wioska indiańska położona między Doliną Wesołych Hien a miastem rozpusty Las Wygas, powstałym na pogorzelisku za wioską – tfu! – Czerwonych Stóp.
Odcinek II
Squaw
Jechał Po Bandzie wbiegł do wigwamu czarownika Trzy Głośne Wiatry i rzucił od progu:
– Chcę być squaw! Czuję się squaw.
Wśród starszyzny zawrzało – Wygnać! Zboczeniec! Koniec świata!
Trzy gromkie grzmoty, spotęgowane dobrą akustyką wigwamu, przetoczyły się przez prerię gdy Trzy Głośne Wiatry uniósł znad pufy z bizoniej skóry (wypchanej skalpami bladych twarzy) swój legendarnie grzmiący zad.
Czwarta salwa gruchnęła w ognisko z przeciągłym sykiem, znaczy, nerwy mu puściły.
– Jak, squaw? Manitou uczynił cię wojownikiem. Houk! – powiedział Trzy Głośne Wiatry.
– Houk! Houk! Houk! – przytaknęła starszyzna.
– Ale ja, czuję się squaw! – jęknął zrozpaczony Jechał Po Bandzie.
– Znaczy się, jak? – zapytał wódz Zimny Hot Dog.
W wigwamie zapanowała grobowa cisza, dziesiątki oczu spoczęły na Jechał Po Bandzie.
– Znaczy się… – bąknął Jechał Po Bandzie – noszę długie włosy, lubię się malować, nosić naszyjniki…
– Zaraz go zdzielę tomahawkiem! – wrzasnął Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję – A my to co, chodzimy w adidasach i dresach?
– Co to jest „adidasach i dresach”? – zapytał Zimny Hot Dog.
– Nie wiem. Tak mi się powiedziało – rzekł Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję.
– I mam ochotę spać z wojownikiem i kucać przy si… – powiedział Jechał Po Bandzie ale donośne okrzyki – Hańba! Tfu! Wygnać! – nie pozwoliły mu skończyć.
– Uspokójcie się! – zawołał Trzy Głośne Wiatr – czy to jest sztetl, czy porządna indiańska wioska?
– Gdzie jest mój tomahawk? – krzyczał Wyszarpnijcie Mnie Spod Niego Bo Go Zabiję – Utłukę dziwkę!
Jechał Po Bandzie wybiegł z wigwamu trzaskając drzwiami.
Najstarsi Indianie nie spotkali się z czymś podobnym.
– Blada twarz, John Wayne mówił – powiedział Bierze W Łapę – że w kamiennych wioskach są blade twarze które chodzą w sukniach białych squaw i śpią – tfu! – z ichnimi wojownikami. Jak squaw.
– Tfu! Tfu! Tfu! – przytaknęli wojownicy.
I wtedy wstał Ja Wam Nie Przerywałem i powiedział:
– Ja też czuję się squaw. I, już od miesiąca, mieszkam w jednym wigwamie z Gdzieś Ty Się Nie Mył.
A wtedy wstał Trzy Małpki Z Gwinta i powiedział;
– A ja zrozumiałem, że mój mustang jest squaw. I polubiłem to. To znaczy, ją. Bardzo.
Dyskusja trwała do rana. Ognisko zgasło. A gdy słońce wstało, mgła się podniosła, wiara upadła, wszystkie oczy spoczęły na czarowniku Trzy Głośne Wiatry.
I Trzy Głośne Wiatry, po chwili zastanowienia, powiedział tak:
– Jaki Manitou, taki Winnetou. Houk!
A że nie zgodzić się z tą gorzką prawdą było niemożliwością, wojownicy przytaknęli, ale bez entuzjazmu.
– Houk!
Maciej Gardziejewski